Taghazout leży 20 kilometrów na północ od Agadiru. Kiedyś rybacka wioska, dziś hipsterski kurort dla surferów i uprawiaczy innych wodnych sportów. Miejsce idealne żeby zacząć swoją przygodę z deską. Co ciekawe, Taghazout ma długą surferską tradycję i jest kojarzone z surfingiem już od lat 70’.


Taghazout nie jest jeszcze zadeptane, przez co jest tak nieziemsko klimatyczne. Słońce świeci tu przez cały rok, więc każda pora żeby odwiedzić Taghazout jest dobra. W grudniu jest tu 25 stopni, a okres od listopada do marca jest tu sezonem surfingowym. Jest tu kilka szkół surfingu i wiele miejsc, gdzie można wypożyczyć niezbędny ekwipunek.




Miasto jest maleńkie – można je obejść pieszo w 20 minut. Ale tu nie przyjeżdża się zwiedzać, tu przyjeżdża się relaksować na pięknych, szerokich plażach, tu przyjeżdża się dobrze zjeść, a my zaczęliśmy myśleć o Taghazout jako o kierunku do zamieszkania na kilka miesięcy. Tu po prostu jest super przyjemnie. No i mówią tu po angielsku!


Minus miasteczka jest taki, że dużo tu śmieci. Wynika to z braku systemu odwodnienia ulic i gdy pada, z wyższych partii miasteczka spływają kaskady brudnej wody razem ze śmieciami. Śmieci tu doświadczycie wszędzie, na plaży, w zakamarkach ulic, przy drodze. Mamy nadzieję, że młodzi ludzie, którzy zaczęli prowadzić tu fancy restauracje i bary, pomyślną niedługo o jakieś wspólnej inicjatywie na rzecz bardziej czystego miasta.








