W lipcu tego roku wyruszyliśmy w największą podróż w historii naszego projektu – Busem przez 3 Ameryki. W ramach pierwszego etapu tej podróży nasz kolorowy bus przemierzył prawie 20.000 km. W 70 dni odwiedziliśmy najpiękniejsze miejsca Kanady i Alaski. Po drodze przeżyliśmy setki przygód i poznaliśmy dziesiątki niesamowitych ludzi. Stanęliśmy oko w oko w niedźwiedziami, pływaliśmy kajakami po lodowcu, trafiliśmy na morderstwo w Twin Peaks, dotarliśmy do autobusu Aleksandra Supetrampa i znaleźliśmy Polaka w motelu widmo. Nasze przygody relacjonowaliśmy w codziennych daily vlogach, które możecie obejrzeć na naszym kanale na youtube.
W tym wpisie przedstawiamy Wam trasę tej podróży oraz najpiękniejsze miejsca, które odwiedziliśmy na Alasce.
Alaska – najlepsze atrakcje – mapa z trasą naszej podróży
Poniżej znajdziecie mapę z najpiękniejszymi miejscami, które odwiedziliśmy na Alasce. Jest na niej także zaznaczona trasa pierwszego etapu naszej podróży Busem przez 3 Ameryki. Już niedługo ruszamy w drugi etap (Droga 66) i szukamy chętnych – tutaj znajdziecie więcej szczegółów o tej podróży i o tym jak można do nas dołączyć.
[button color=”green” size=”big” link=”https://www.busemprzezswiat.pl/3ameryki” ]Pojedź z nami na kolejny etap podróży przez 3 Ameryki[/button]
Mapka jest interaktywna – możecie kliknąć w każdy punkt i zobaczyć jego nazwę i zdjęcie.
Koniecznie zobacz też nasz wpis o najpiękniejszych miejscach w Kanadzie!
1. Miasteczko Roslyn
Na początek miasteczko które nie znajduje się na samej Alasce, ale wszystkim kojarzy się z Alaską.
Miasteczko, w którym kręcony był kultowy serial Przystanek Alaska. Choć w rzeczywistości nie znajduje się na Alasce, tylko w stanie Waszyngton to można poczuć tu unikalny klimat Alaski.
W miasteczku warto zobaczyć słynny mural, sklep z pamiątkami i serialową stację radiową.
Roslyn grało miasteczko Cicely z kultowego serialu „Przystanek Alaska”. Miasteczko przepiękne i przeurocze. Mimo, że mieszka tu niecałe tysiąc osób, a na ulicach prawie nikogo nie spotkaliśmy, to miasteczko wcale nie sprawia wrażenia podupadającego. A wręcz przeciwnie. Widać, że społeczność Roslyn stara się być atrakcyjne i przyjemne, i dla turystów, i dla siebie, żeby miło się tu żyło. Bardzo, bardzo polecamy!
2. Park Narodowy Denali
Największy park narodowy USA, położony w południowej części Alaski. Park w większości jest zamknięty dla prywatnych samochodów, dzięki czemu można spotkać tu m.in. niedźwiedzie Grizzly, łosie, karibu i wilki.
Dla zwykłych samochodów otwarte jest tylko pierwsze 15 km parku. Resztę trzeba zwiedzić z autobusem wycieczkowym.
3. Miasteczko Homer
Małe rybackie miasteczko, nazywane światową stolicą halibuta. położone na wąskiej mierzeji i otoczone wodą. Z powodu przypływów domy budowane są na wysokich palach a nad wodą można spotkać orły. Jeśli lubisz mroczny klimat z filmów Tima Burtona to na pewno będziesz zachwycony tym miasteczkiem.
Nie od dziś jesteśmy wielkimi fanami filmów Burtona. Jeśli oglądaliście jeden z ostatnich jego filmów „Seria niefortunnych wydarzeń”, to jak będzie Wam kiedyś po drodze wstąpić do alaskijskiego małego miasteczka Homer, to koniecznie to zróbcie.
To co wyróżnia miasteczko Homer spośród innych miasteczek to to, że Homer jest światową stolicą Halibuta, a główna turystyczna część miasteczka leży na mierzei. Dlatego też Homer nazywany jest „End of the road”, bo dalej już się nie da pojechać, trzeba zawrócić. Miasteczko jest fenomenalnie położone, jest otoczone skalistymi szczytami ze spływającymi z nich wieloma lodowcami.
Mimo, że miasteczko jest mocno turystyczne, to bardzo przyjemne i bardzo fotogeniczne. Zresztą sami zerknijcie.
4. Alaska Highway
Powstała w 1942 roku droga, wiodąca od Dawson Creek w Kanadzie do Delta Junction na Alasce. Trasa liczy ponad 2000 km i prowadzi przez jedne z najpiękniejszych rejonów Kolumbii Brytyjskiej, Jukonu i Alaski. Po drodze można spotkać dziesiątki starych stacji benzynowych i klimatycznych miasteczek. Warto przejechać ją całą, zaczynając od słynnego znaku w Dawson Creek:
5. Miasteczko Hope
Mało znane i niezadeptane przez turystów miasteczko, które jest jednym z najlepiej zachowanych miast z czasów gorączki złota. Warto odwiedzić mały pub nad wodą, w którym często odbywają się koncerty na żywo, których niezapomnicie do końca życia. Można poczuć tu prawdziwy klimat Alaski. Warto wypić kawę w małej kawiarnii nad wodą albo piwo w lokalnym pubie. Koło pubu jest też kemping z prądem i prysznicami.
Myślę, że w podróżach możecie mieć podobny problem co my.
Czasem mamy tak, że naoglądamy się zdjęć z jakiegoś miejsca, naczytamy i nasłuchamy się super opowieści o danym przeuroczym miasteczku, a potemn tam jedziemy i okazuje się, że faktycznie bardzo fajnie, ładnie, ale brakuje TEGO CZEGOŚ. Robimy pare fotek i jedziemy dalej. I szybko zapominamy co to za miejscowość, na czym miała polegać jej wyjątkowość. Bo brakowało TEGO CZEGOŚ co powodowałoby, że zapamiętamy to miejsce, że zajmie w sercu jakieś miejsce.
Miejscowości Hope nie mieliśmy odwiedzać, w sumie to nawet nie było nam po drodze. Nikomu nie jest. W aplikacji iOverlander, której używamy do szukania fajnych noclegów na dziko, znaleźliśmy piękne miejsce na nocleg, na plaży nad fiordem z widokiem na lodowiec. Okazało się, że jak pojedziemy pare kilometrów dalej, będzie tam malutka, rybacka miejscowość – Hope Pojechaliśmy ją sprawdzić.
Tam poznaliśmy bardzo otwartą na ludzi mieszkankę Hope, która, bardzo zdziwiona odwiedzinami turystów, poświęciła nam trochę czasu na opowieści o tej miejscowości. Okazało się, że to jedna z najlepiej zachowanych miejscowości po gorączce złota. Większość domów tu stojących to oryginały z tamtych lat – i wciąż są zamieszkałe!
Przechodząc do sedna, to co wydarzyło się później sprawiło, że Hope nie będzie kolejną miejscowością, o której tak po prostu zapomnimy.
Busa zaparkowaliśmy obok jedynej w miejscowości kawiarni. Ktoś z tej kawiarni krzyknął do nas, że wieczorem będzie tu fajny koncert miejscowych. No i zostaliśmy. I to była najlepsza decyzja jaką tego dnia podjęliśmy.
Wybraźcie sobie: muzyka na żywo mieszkańców małej rybackiej miejscowości, w której mieszka kilkadziesiąt osób, wszyscy się znają, wszyscy się witają ze sobą jak z dobrym przyjacielem. Wszyscy wiedzą, że nie jesteśmy stąd, więc patrzą na nas, uśmiechają się, cieszą się, że przyjechali TURYŚCI! Muzyka, która była tam grana to blue grange blues, takie charakterystyczne wiejskie do kwadratu country (zerkniecie sobie na daily vlogach).
Pijemy piwo Alaskan, układamy Jenge, a za oknem podobno zorza, tylko my nic nie widzimy bo chmury przysłaniają. Ale miejscowi mówią, że jest. Wierzymy, bo co my możemy wiedzieć?
Hope – o tej miejscowości nie zapomnimy.
6. Miasteczko Valdez, lodowce i droga przez przełęcz Thompson Pass
Jedna z naładniejszych dróg na Alasce, prowadząca do nadmorskiej miejscowości Valdez. Po drodze można podziwiać dziesiątki imponujących wodospadów, wspaniałe góry oraz wiele lodowców. Na niektóre z nich można nawet wejść albo popływać po nich kajakiem.
Do Valdez nie mieliśmy planów jechać. W sumie to nawet nie było nam po drodze. Jednak nasza czytelniczka z Zabrza zmieniła nasze plany i zamieniła nasze 3 dni w niesamowitą przygodę u boku prawdziwych ludzi przygody.
Czytelniczka naszego bloga, Andżelika z Zabrza ma przyjaciół w Valdez – niedużej miejscowości na Alasce. Zarekomendowała nas na odległość i dostaliśmy zaproszenie od Magdaleny i jej męża Jima.
Magdalena i Jim to prawdziwe bestie outdooru i aktywnego spędzania czasu. Na czas naszej wizyty wzięli sobie w pracy wolne i zorganizowali nam taką dawkę adrenaliny, że chyba do końca życia im tego nie zapomnimy.
Rankiem wyruszyliśmy na kajaki. Na lodowiec. Na dziko. W sumie to można było spokojnie tam stracić życie. Bo lodowiec się przemieszcza, a my przebijaliśmy się jego bardzo ciasnymi korytarzami gdzie nas oczy i wyobraźnia poniosą. Bywały momenty, że Jim sam wchodził między 2 wielkie kawały lodowca i parł na nie z całej siły, żeby zrobić nam „przejście”. Oczywiście jak wracaliśmy, to droga powrotna wyglądała już troche inaczej bo to wszystko żyje swoim własnym życiem.
Ponad połowa lodowców na świecie leży właśnie na Alasce. Jest ich tutaj ponad tysiąc. Dlatego też, duża ich część nie jest atrakcją turystyczną, a wejść pod lodowiec można sobie ot tak, w ramach spaceru.
No i my sobie poszliśmy. I tak jak nie lubimy podchodzić pod te turystyczne lodowce, pod barierkę i ani kroku dalej, to te „dzikie lodowce” ujęły nas bardzo! Sam na sam z taką historią geologiczną! Nasłuchiwać jak pękają jej części gdzieś w jej wnętrzu! Wkładać dłonie pod rozpędzony lodowaty wodospad! Podziwiać lodowiec z jakiejkolwiek perspektywy się zechce. Można też polizać, tylko tam dużo bakterii, więc nie możemy polecić.
7. Treking do Magicznego Autobusu
Liczący ponad 30 km w jedną stronę treking prowadzący do autobusu Aleksandra Supertrampa, znanego z filmu Into The wild. Droga wiedzie przez opuszczony górniczy szlak, który w wielu miejscach jest pozalewany i ciężki do przejścia. Na końcu trzeba przekroczyć rwącą rzekę, która uwięziła czy nawet porwała wiele osób.
Treking tylko dla wprawionych i zdesperowanych!
8. Miasteczko Chicken
Niewielkie miasteczko położone zaraz na wjeździe do Alaski (przejściem granicznym od strony Dawson City). Fajny klimat.
Początkowo ta „miejscowość” miała nazywać się Ptarmigan (Taki rodzaj ptaka. Supertramp dużo ich jadł gdy już mieszkał w autobusie). Ale mieszkańcom ciężko było wymawiać tę nazwę, więc miejscowość przechrzcili na Chicken. Też ptak.
W zimie mieszka tu 15 osób. W cieplejszych porach roku liczba mieszkańców zwiększa się do 30-50 osób. Telefon tu nieistnieje, zresztą spłukiwanej toalety tu też nie doświadczycie. Poczta tu dociera we wtorki i piątki – o ile pogoda pozwoli. Dzięci uczą się korespondencyjnie. Może za wiele tu nie ma, ale dzikiej zwierzyny za to sporo. Spotkanie niedźwiedzia w „centrum” czy łosia to chleb powszedni. Życie tu to hazard, tu się pracuje albo w pamiątkach albo w kopalni złota. Do najbliższej miejscowości jest 100mil, czyli 160km kiepskimi drogami, czyli jakieś 3 godziny jazdy samochodem.
Miejscowi się śmieją, że znają tu z imienia każdego psa. Bo są ich tu 3 sztuki.
Takie właśnie jest Chicken, miejscowość, której nikt szans na istnienie nie dawał. Na szczęście poczucie humoru miejscowych ich uratowało.
9. Miasteczko Skagway
Niesamowicie klimatyczne miasteczko. Bardzo dużo turystów, sklepów z pamiątkami i knajp, ale i tak warto bo klimat bardzo unikalny.
10. Russian River i łososie
Rzeka w której występuje bardzo dużo łososi. Warto przejść się kładką która prowadzi przez kilka kilometrów wzdłuż rzeki. Po jednej stronie rzeki spotkacie dziesiątki ludzi łowiących łososie, a po drugiej stronie niedźwiedzie które robią to samo :). Bez bear spraya lepiej się nie zbliżać.
Jak Alaska to łososie, dużo łososi. Ale nie sądziliśmy, że jest ich tu tak dużo, że można wejść i złapać ręką. Bardzo chcieliśmy na Alasce pójść połowić, ale, że zupełnie nie znaliśmy przepisów dotyczących łowienia, to zwlekaliśmy z tym tematem. Zwklekaliśmy do dnia kiedy zupełnie przypadkiem, podczas tankowania na stacji benzynowej zaczepił nas Grzegorz. Grzegorz mieszka w Kaliforni i zupełnie hobbystycznie wpada czasem na Alaskę połowić. Jak sie dowiedział, że my tego jeszcze nie robiliśmy, zaprosił nas na wspólne łowienie. Można by powiedzieć, że chłop spadł nam z nieba. Okazało się, że prawo dotyczące połowu ryb na Alasce jest bardzo konkretne – jest czas na łowienie łososi czerwonych, jest czas na srebrne łososie i czas na jeszcze inne. Teraz akurat kiedy my jesteśmy na Alasce można łowić tylko tzw. silver salmon, czyli łososie srebrne. Czerwonych nie można ruszać, bo składają jeszcze ikre. I tak miło spędzaliśmy sobie czas nad rzeką, aż tu nagle… na lunch nad rzekę wpadła rodzina miśków. Miśki nie były nami zupełnie zainteresowane, dlatego pozwoliliśmy sobie podejść do nich całkiem blisko. Kiedy jednak byliśmy zbyt blisko, jeden z miśków stanął w pewnej konkretnej pozie, która wyraźnie mówiła „jeszcze jeden krok, a zjem Cię”. Wystarczyło, że wycofaliśmy się grzecznie, a misiek znów na luzie odwrócił się i zajął sobą. Niesamowita i bardzo wymowna mowa ciała!
[box type=”shadow” ]
Interesuje Cię Alaska? Koniecznie przeczytaj naszą nową przygodowo-poradnikową książkę:
Busem Przez Świat. Alaska i Kanada
autor: Karol Lewandowski, Aleksandra Lewandowska
rok wydania: 2018
więcej o tej książce: Książka Alaska i Kanada >>
Przemierz z nami Alaskę i Kanadę!
Przez ponad 70 dni pokonaliśmy starym busem prawie 20.000 kilometrów przez drogi i bezdroża Alaski i Kanady. Odwiedziliśmy najpiękniejsze parki narodowe, szukaliśmy złota i tropiliśmy rosomaki. Spotkaliśmy dziesiątki niedźwiedzi, pływaliśmy kajakami po lodowcu i trafiliśmy na morderstwo w Twin Peaks. Zmierzyliśmy się ze szlakiem do autobusu z Into The Wild i odnaleźliśmy Polaka w motelu widmo. Z nami poznasz Północ taką, jaka jest naprawdę – dziką, nieprzewidywalną i ucząca pokory.
[button color=”orange” size=”medium” link=”http://sklep.busemprzezswiat.pl/ksiazki-busem-przez-swiat/?affiliates=35″ target=”blank” ]ZAMÓW KSIĄŻKĘ [/button]
[/box]