środa, 12.02.2014
przejechane: 18345 km
Cały dzień zajmuje nam droga przez Nullarbor do Port Augusta. Na ostatniej stacji można zakupić naklejki i wiele pamiątek z napisami “przeżyłem Nullarbor”.
Wieczorem dojeżdżamy do Port Augusta, pierwszego miasta za Nullarbor i uzupełniamy zapasy wody, jedzenia i paliwa. Odbijamy tu na północ, w kierunku Coober Pedy. Żeby zobaczyć to miasto poszukiwaczy opalu z podziemnymi domami będziemy musieli zrobić dodatkowe 1000km i wiele osób odradzało nam to, mówiąc, że nie ma tam nic ciekawego. Zobaczymy.
Wieczorem przeżywamy inwazję olbrzymich pająków. Najpierw znajdujemy jednego na drzwiach busa. Ma ponad 10cm, duży odwłok i kudłate nogi. Porusza się bardzo szybko i co chwile zatrzymuje się, zupełnie jakby nam się przyglądał. Zapalamy wszystkie latarki i halogeny jakie mamy. Na ziemi, dookoła nas przemieszczają się bardzo szybko kolejne pająki. Jeden biega po naszym bulbarze na kangury, inny wspina się po stoliku a kolejne dobierają nam się do namiotów. Nie mamy pojęcia czy są jadowite ale wyglądają groźnie, a że większość pająków w Australii jest jadowitych to lepiej nie ryzykować. Chowamy się jak najszybciej do szczelnych namiotów i postanawiamy przeczekać do rana. Nikt już więcej nie dyskutuje na temat spania w busie i nie poddaje pod wątpliwość czy pająki potrafią wspiąć się na auto. Rano trzeba będzie dokładnie sprawdzić czy żaden nie schował się nigdzie w busie.