poniedziałek, 2.12.2013
Rano jedziemy metrem do centrum w kierunku słynnej opery w Sydney – chyba najbardziej rozpoznawalnego australijskiego budynku na świecie (przejazd metrem w zależności od liczby stacji kosztuje jakieś 3-5$ w 2 strony z Ashfield do centrum – czyli bardzo dużo jak na nasz budżet 8$ dziennie. Nie możemy się już doczekać kiedy będziemy mieli busa). Po wyjściu z metra trafiamy na Aborygenów, którzy poubierani w tradycyjne stroje grają na ulicy na aborygeńskich instrumentach. Dookoła zbiera się spory tłumek ciekawskich i występ jest naprawdę ciekawy ale widok trochę smutny – Aborygeni, do których kiedyś należał ten kontynent po prostu nie pasują do centrum miasta w którym muszą robić z siebie atrakcje turystyczną dla pieniędzy.
Kawałek dalej naszym oczom ukazuje się słynna opera. Przechodzą nas ciarki na widok miejsca, które dotychczas widzieliśmy tylko w telewizji i na okładkach przewodników. Podchodzimy bliżej i robimy małą sesje zdjęciową. Dach w kształcie muszli kryje wiele sal widowiskowych a ponoć projekt dachów przyszedł do głowy architektowi podczas obierania pomarańczy ze skórki.
Pod Town Hall spotykamy się z Grześkiem z iStudent i wspólnie idziemy do siedzimy firmy Hapag Lloyd Australia, która transportuje naszego busa. Bus miał być w porcie w Sydney już wczoraj, ale okazuje się że statek będzie dopiero 3go grudnia, załatwiamy więc niezbędne sprawy papierkowe. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to prawdopodobnie w czwartek lub piątek będziemy mogli odebrać busa (najpierw kontener musi być sprawdzony pod względem obecności obcych zarazków, insektów, kawałków ziemi na kołach itd).
Razem z Grześkiem z iStudent z Sydney próbowaliśmy dziś załatwić ubezpieczenie z którym znów jest pełno problemów (nikt nie chce ubezpieczyć auta na polskich blachach bo w systemie nie ma takiej opcji) i bardzo możliwe, że nam się udało – czekamy na potwierdzenie zamówienia, koszt obowiązkowego ubezpieczenia to około 50$ za miesiąc.