Jak często policja zatrzymuje hipisowskiego busa? Czego szukają? Czy czepiają się do kanapy własnej roboty? Czy dostaliśmy za coś mandat?
Te pytania bardzo często zadajecie nam mailowo i na naszych spotkaniach w całej Polsce. A więc jak to wygląda w praktyce?
Regularnie byliśmy zatrzymywani przez policję czy służby graniczne – praktycznie nie ma państwa, w którym nie zostalibyśmy choć raz skontrolowani. Zazwyczaj policja zatrzymuje nas z ciekawości, ale często spotkamy się też z podejrzeniem posiadania narkotyków. Przymusowy postój potrafi wtedy trwać nawet kilka godzin, a stróże prawa z uporem maniaka przetrzepują auto, nie mogąc uwierzyć, że nie przewozimy dragów. Na Gibraltarze, z powodu podejrzeń tamtejszych służb mundurowych, zostaliśmy nawet aresztowani! Na Ukrainie natomiast zatrzymywał nas dosłownie każdy napotkany patrol z żądaniem – tak, stereotypy nie kłamią – wręczenia łapówki. Nigdy się nie ugięliśmy, co skutkowało rozmaitymi ciekawymi zdarzeniami.
Europa Zachodnia
Bardzo często byliśmy zatrzymywani na granicach czy przez przypadkowe kontrole. Nikt nigdy nie zapytał o pasy czy o kanapy własnej roboty, zawsze były pytania o narkotyki – na Gibraltarze powiedzieli nawet, że widząc naszego kolorowego busa „poczuli z daleka zapach narkotyków”. I aresztowali nas na cały dzień, żeby tych narkotyków poszukać. Grozili, przeszukiwali, proponowali wydanie kolegów. A po całym dniu nas zebrali i powiedzieli, że „oni wiedzą że narkotyki gdzieś są ale nie chce im się już szukać więc nas wypuszczają”.
Choć jest to czasem wkurzające jak policja zatrzymuje Cię na 3h i przeszukuje busa to nigdy nie dostaliśmy żadnego mandatu. Nie dostaliśmy też mandatu za spanie na dziko w busie czy w namiotach (np. na plaży czy w parkach narodowych), bo albo wiemy kiedy się zwinąć (w Niemczech kiedy rano pojawi się służba autostradowa macie około 30 min zanim przyjedzie policja) albo po prostu zawsze tłumaczymy, że długo jechaliśmy i byliśmy już zmęczeni, a wszystkie kempingi były pozamykane więc zatrzymaliśmy się na parkingu albo w lesie z namiotami na 1 noc żeby się przespać i nie stwarzać zagrożenia na drodze. Zawsze działa, ale dla pewności na dzień dobry dodajemy też, że jesteśmy podróżnikami dziennikarzami z Polski którzy piszą książki i kręcą film dla telewizji o najpiękniejszych miejscach – dzięki temu od razu inaczej do nas podchodzą i nie traktują nas jak bezdomnych. W Europie policja obudziła nas w nocy może ze 2-3 razy i nigdy nas nie przeganiali, tylko mówili żeby zwinąć się rano.
Europa Wschodnia
Na Ukrainie policja zatrzymywała nas średnio raz dziennie – zawsze chcieli wlepić „mandat” i wyciągnąć łapówkę. Mówienie, że nie mamy pieniędzy, branie ich na przetrzymanie, albo udawanie że dzwoni się do ambasady zawsze działało. Z dzikich noclegów nigdy nas nie przeganiano. Na granicach też bardzo często przetrzepywali busa, szczególnie nie polecamy potrójnej granicy mołdawsko-ukrainsko-rumuńskiej gdzie trzymali nas wiele godzin i kazali nawet znaleźć zardzewiały numer VIN pod busem. Tam też wystarczyło im pokazać że nam się nigdzie nie spieszy i w końcu nas puszczali.
Wbrew temu jak straszyli nas Polacy przed wyjazdem do USA, amerykańska policja w cale nie rzuca od razu na glebę i nie skuwa kajdankami. Policjanci w USA byli bardzo pomocni i uprzejmi a widząc ich na każdym skrzyżowaniu człowiek na prawdę czuje się bezpieczniej.
Nie ma tam czegoś takiego jak „rutynowa kontrola” (chora pokomunistyczna pozostałość w Polsce). W USA policjant żeby Cię zatrzymać musi mieć jakiś powód – zgłoszenie albo ewidentne łamanie przepisów. Nas policja zatrzymała raz – kiedy ktoś zadzwonił i powiedział że widział podejrzane kolorowe auto na atrapach tablic. Policjant był bardzo miły i grzecznie zapytał czy możemy na takich (polskich) tablicach jeździć po USA, a kiedy mu powiedzieliśmy że tak i pokazaliśmy jakieś pozwolenie z internetu to tylko dopytał czy to aby na pewno jest wystarczające bo on nie ma pojęcia bo takie auto z Europy widzi pierwszy raz w życiu. Potem przeprosił nas za zajmowanie czasu i odjechał.
Tak jest, przejechaliśmy ponad 50 państw ale jedyny mandat dostaliśmy w Polsce – wracając z busem z USA z Gdynii do Świdnicy. A za co mandat? M.in. za soczewki zamiast okularów u kierowcy i nie działający klakson :).