niedziela, 12.01.2014r.
Podczas naszej zeszłorocznej wyprawy przez Amerykę trafiliśmy do Roswell, które jest największym centrum UFO na świecie i ponoć miała tam miejsce katastrofa kosmicznego statku. Okazuje się, że Australia też ma takie miejsce :). W outbacku jest tak mało stacji, że trzeba tankować w każdej bo inaczej nie starczy paliwa żeby dojechać do kolejnej – dlatego zatrzymujemy się na każdej. Właściwie nie są to zwykłe stacje tylko tak zwane roadhouse’y – samotne domy ze stacją, minisklepem, knajpą i bardzo często kilkoma pokojami do wynajęcia czy płatnymi prysznicami. Jednym z takich roadhouse’ów jest właśnie Wycliff Well. Przed stacją stoi makieta latającego spodka i 2 ufoludki, na ścianach są namalowane kolejne a w środku można nawet zobaczyć jednego zamkniętego w specjalnej kapsule. Oczywiście pełno tu też wszelkiego rodzaju kosmicznych pamiątek. Wszystko za sprawą wielu historii dotyczących widzianych tu latających spodków, wizyt kosmitów w roadhousie czy nawet porwań przez kosmitów. Na ścianach wisi pełno gazet z artykułami na temat wizyt UFO w Wycliffe Well.
W Tennant Creek zatrzymujemy się przy starej kopalni złota. Miasto rozkwitło, gdy w 1932 roku odkryto złoto w jego okolicy stając się drugim pod względem wielkości miastem regionu Red Centre. Battery Hill Mining Centre to kopalnia-muzeum, gdzie kruszy się skały aby wydobyć złoto. Można tu zobaczyć fragmenty torów i wagoniki którymi wożono złoto a nawet wsiąść do jednego z pojazdów-koparek którymi drążono tunele.
Jakiś czas temu dostaliśmy maila od czytelnika naszego bloga, Jurka, na temat miejscowości Elliott i położonego przy nim jeziora na środku pustyni nad którym można spotkać tysiące ptaków. Postanowiliśmy to sprawdzić i znaleźć to miejsce. Okazuje się, że nie było to takie łatwe bo jezioro jest oddalone ponad 10km od głównej drogi i nie ma do niego żadnych drogowskazów. W końcu, z pomocą miejscowych Aborygenów udaje nam się znaleźć drogę i po prawie godzinie jazdy szutrową drogą dojeżdżamy do jeziora. Po drodze mijamy bardzo dużo kangurów i.. pawie!
Nad jeziorem akurat zachodzi słońce więc rozbijamy tam obóz. Jest to prawdziwa oaza, wszędzie dookoła sucha pustynia a tutaj rośnie trawa i bardzo dużo drzew. W jeziorze aż roi się od ptaków. Pelikany, papugi i dziesiątki innych gatunków których nie umiemy nazwać. Po raz kolejny roi się też od much więc wieczór spędzamy w siatkach na głowy. Do busa wpada też niecodzienny gość – olbrzymia modliszka, która za nic nie chce dać się wygonić. Rozpalamy ognisko i wsłuchujemy się w ptasi koncert.
P.S. Znajdujemy w outbacku bardzo dużo porzuconych wraków, postanowiliśmy pozyskać z nich parę części i zbudować coś przyda się w buszu 🙂 (Myślimy nad automatycznym prysznice z pompką elektryczną). Macie jakieś pomysły na zbudowanie czegoś przydatnego w dziczy? 😉