Dzień 15 – Umina Beach i nocleg na dziko na plaży – Mennica Wrocławska Australia Trip 2013-2014

by Karol Lewandowski

10.12.2013, wtorek

Rano budzimy się o 5:30 przestraszeni krzykami małp za oknem. Okazuje się, że to nie małpy, ale kukabary, które dają taki koncert codziennie po wschodzie słońca. Po śniadaniu jedziemy razem z Agatą na plaże Umina Beach. Słońce grzeje tak mocno że filtr 50-ka ledwo daje radę. Do oceanu wchodzimy z lekkim stresem, bo wszyscy przestrzegali nas żeby pływać tylko tam gdzie są ratownicy i inni ludzie – w australijskim oceanie roi się od rekinów, morderczych meduz, płaszczek, paraliżujących ośmiornic a nawet 5-metrowych krokodyli słodkowodnych!

Bardzo ciekawym widokiem jest więc miejska plaża na której są specjalne flagi wyznaczające miejsce w którym można się kąpać i którego strzegą ratownicy. Zazwyczaj jest to odcinek  około 50 m na plaży która może mieć nawet po kilka kilometrów. Wszyscy Australijczycy tłoczą się na tych 50 metrach a cała reszta wybrzeża pozostaje pusta. Daje nam to wystarczająco do myślenia, szczególnie że na jednej z plaż w pewnym momencie zostaje podniesiony alarm “rekin” i momentalnie wszyscy wyskakują z wody, ratownicy na skuterach patrolują wodę aż rekin odpłynie i wszyscy znów wchodzą do wody. Wszyscy poza nami, bo fakt, że przed chwilą pływał koło nas rekin jest dla nas wystarczającym powodem, żeby skończyć kąpiele. 

Żegnamy się z Agatą i ruszamy dalej na północ, bo niestety ale czas nagli – mamy 4 miesiące na przejechanie Australii ale jak na taki duży kontynent to naprawdę nie jest dużo (średnio wychodzi nam jakieś 300km dziennie).

Jedziemy do miejscowości The Entrance gdzie codziennie odbywa się karmienie pelikanów. Wygłodniałe ptaszyska dosłownie stoją przy nas na wyciągnięcie ręki i rzucają się na każdą rybę która poleci w ich kierunku. W The Entrance spotykamy się z Piotrkiem, podróżnikiem z Polski, który samotnie chce objechać Australię wypożyczoną terenówką w… 25 dni! Trasę identyczną z naszą ale 4 razy szybciej. Fakt że ma dużo szybsze auto niż nasze, ale i tak przed nim nie lada wyzwanie.

Jedziemy dalej na północ i jakieś 150km dalej zatrzymujemy się pod mała miejscowością Hawk Nest na nocleg. Jedziemy drogą wzdłuż plaży aż kończy się asfalt i znajdujemy miejsce na uboczu przy wydmach. Rozkładamy namioty i krzesła na szczycie wydmy – z jednej strony mamy widok na busa a z drugiej na ocean i śnieżnobiały piasek. Spotkani Australijczycy mówią, że z noclegiem na dziko nie powinno być tu problemu ale powinniśmy uważać na dzikie psy dingo, które mogą nas zaatakować w nocy.

Rozpalamy ognisko, wsłuchujemy się w szum oceanu i podziwiamy australijskie niebo – pierwszy raz widzimy je w całej okazałości i pierwszy raz podczas naszych wypraw patrzymy na zupełnie inne niebo, niebo bez Wielkiego Wozu, który zawsze przypominał nam, że gdzieś tam niedaleko jest Polska i nasz dom. Zamiast Gwiazdy Polarnej widzimy krzyż południa, a zamiast Wielkiej Niedźwiedzicy widzimy gwiazdozbiory Centaura, Skorpiona i wiele innych. Na plaży znajdujemy olbrzymią kolczastą rybę z zębami jak pirania. I znów tracimy chęć na wieczorną kąpiel w morzu 😉

W nocy jest tak ciepło, że śpimy w bez śpiworów, ale nie odważamy się spać bez namiotów pod gołym niebem – za dużo nasłuchaliśmy się o wężach i pająkach, więc szczelnie zamykamy namioty, za każdym razem sprawdzamy buty a wchodząc do buszu zawsze ubieramy wysokie buty i robimy dużo hałasu.

A właśnie, czym właściwie jest busz? Nam zawsze wydawało się, że to rodzaj australijskiej dżungli. Okazuje się, że dla Australijczyków buszem nie tylko jest gęsty dziki las ale także mały lasek za miastem, czy kilka krzaków przy drodze. Fakt, że są to zupełnie inne drzewa i krzaki niż w Polsce – egzotyczne, pełno tu eukaliptusów, na gałęziach siedzą dzikie papugi a cały busz jest tak głośny (ptaki i owady strasznie tu hałasują) że dosłownie najpierw słychać busz a dopiero potem go widać :).

Jutro jedziemy do Sawtell koło Coffs Harbour gdzie zostaliśmy zaproszeni przez słynną polską podróżniczkę mieszkającą w Australii – Barbarę Meder, autorkę książek “Babcia w Afryce” i “Babcia w pustyni i w puszczy” 🙂.

P.S. Pamiętajcie że na www.busemprzezswiat.pl/gps możecie na żywo śledzić naszą pozycję na mapie a na naszym facebooku www.facebook.com/busemprzezswiat co chwilę odbywają się konkursy dla czytelników w których można wygrać cenne srebrne monety od Mennicy Wrocławskiej i tablety od Lenovo.

P.S.2 Premiera pierwszej wideorelacji planowana jest na niedzielę wieczór (będzie to film “Tydzień 1 + przelot do Australii i Singapur”). Kolejne wideorelacje w kolejne niedzielne wieczory na naszym blogu i youtube 😉

20131211-155946.jpg

20131211-155759.jpg

20131211-155916.jpg

20131211-155858.jpg

Nasze książki

Cześć! Witaj na naszym blogu

Nazywamy się Karol, Ola i Gaja Lewandowscy, pochodzimy ze Świdnicy oraz Kielc i jesteśmy blogerami, podróżnikami i autorami 8 książek. Od kilkunastu lat podróżujemy po świecie starym kolorowym busikiem. W sumie przejechaliśmy ponad 500.000 km i odwiedziliśmy już ponad 60 państw na 5 kontynentach. Na tym blogu znajdziesz relacje z naszych podróży i porady jak organizować własne wyjazdy.

@2022 – Supertramp Karol Lewandowski, Busem Przez Świat