Pamiętacie jak otrzymaliśmy tajemniczy telefon na Key West?
Sytuacja powtórzyła się kilka tygodni później w New Jersey.
91 dnia wyprawy przez Amerykę oddawaliśmy naszego busa na kontener w miejscowości Seacacus w NJ. Po załatwieniu wszystkich formalności związanych z wysyłką auta zabieraliśmy z auta nasze ostatnie rzeczy i z nieukrywanym smutkiem patrzyliśmy na naszego busa, którego trzeba było po tak długiej wyprawie i tylu wspólnych przygodach zostawić samego w porcie. Zobaczymy się dopiero za miesiąc.
Siedliśmy właśnie po raz ostatni na kanapach i z nostalgią oglądaliśmy wszystkie autografy i pamiątki zebrane podczas kończącej się podróży. Nagle z biura firmy Aaron, która zajmuje się wysyłką naszego auta wyszedł Kuba i zawołał:
– Karol, telefon do Ciebie!
Ponieważ cała ekipa znała dość specyficzne poczucie humoru Zyśka i zdążyła się już na nie uodpornić, uznaliśmy, że to jakiś jego kolejny żart i zlekceważyliśmy jego wołanie. Kiedy jednak po chwili z biura wybiegła Pani Agnieszka i potwierdziła, że ktoś dzwoni szybko polecieliśmy do biura.
– Kto to? – zapytaliśmy zdziwieni
– Nie wiem.. – odpowiedziała równie zdziwiona Pani Agnieszka powoli podając nam słuchawkę firmowego telefonu – Powiedział tylko, że jest dość nietypowym klientem i chce rozmawiać z Karolem z Busem Przez Świat – dodała szeptem, ręką zasłaniając słuchawkę.
– Hello? – Karol przyłożył słuchawkę do ucha, spodziewając się, że rozmowa będzie toczyć się po angielsku, wszak byliśmy w Stanach.
– Witam, witam. Miło Cię znowu słyszeć – odpowiedział spokojny męski głos w słuchawce. Po polsku.
– Jak.. jak to? Jak Pan nas znalazł? – Karol zrobił jeszcze bardziej zdziwiony wyraz twarzy niż przed chwilą.
– Bez problemu. Od kiedy opuściliście San Francisco dwa miesiące temu ciągle jestem z Wami. Zostałem chyba Waszym największym fanem. Każdego dnia, w każdym parku narodowym, na każdej pustyni, w sklepie czy fast-foodzie byłem razem z Wami. Zafascynowała mnie wasza podróż i śledziłem waszego GPS-a. Wielokrotnie próbowałem powtórzyć sztuczkę z domu Hemingwaya..
– To był Pan..?
– Tak. Wiedziałem, że pójdziecie do sklepu z pamiątkami. Znalazłem do nich numer i tylko czekałem, aż przekroczyciepróg. Próbowałem też wielokrotnie na stacjach benzynowych ale zawsze byliście szybsi ode mnie i wychodziliście zanim zadzwoniłem. Udało mi się za to na drodze 66 w Kingman. W TNT Autocenter byli bardzo szczęśliwi, że mogli Wam pomóc.
– Wow… jesteśmy… pod wrażeniem. A… a skąd Pan wiedział, że jesteśmy tu akurat w Aaronie? Przecież tu są chyba jeszcze ze 3 inne firmy. Ma Pan niezłego farta, że trafił od razu.
– Nie 3, tylko 5. Obdzowniłem wszystkie. To był mój ostatni strzał. Ale wróćmy do sedna. Dzwonię, bo chciałem wam pogratulować. Że wam się udało. Dojechaliście do Nowego Jorku. Trochę wątpiliśmy w wasz samochód, szczególnie jeśli chodzi o Meksyk. Ale wy nikogo nie słuchaliście i zrobiliście to. Nie mogłem pojechać z wami ale dziękuje wam za wasz projekt, za to że choć w małym stopniu mogłem się stać jego częścią. Będę śledził dalej wasze poczynania i kolejne wyprawy. Mam nadzieje, że jak już objedziecie cały świat to wrócicie znów do Ameryki. Do starych przyjaciół. Zawsze będziecie tu mile widziani.. No cóż, powodzenia!