image

Dzień 52

Budzi nas gorące słońce nad Nevadą, które nie daje nam spać. Zwijamy nasze obozowisko z ziemi i dopiero teraz zauważamy wielki znak ostrzegający przed wężami oraz listę występujących tu węży.. Lekko przerażeni pakujemy się do busa i ruszamy w drogę, a czeka nas dziś długa droga prowadząca przez pustynię Mojave aż do Las Vegas.

Pustynia została nazwana na cześć Mojave – rdzennego plemienia Indian, które ją zamieszkiwało.

Na zewnątrz jest ponad 40 stopni Celsjusza, w busie niewiele mniej. Nie mamy klimatyzacji a otwieranie okna tylko pogarsza sprawę bo wpadające powietrze jest tak gorące, że nie przynosi ukojenia.

W pewnym momencie wskaźnik temperatury silnika idzie gwałtownie do góry. Zatrzymujemy się. Wszystko wygląda dobrze, ale nagle spod auta zaczyna wyciekać kałuża płynu chłodniczego. Puścił jeden z węży układu chłodzenia.

Szybko podkładamy miskę żeby wyłapać płyn który momentalnie paruje na pustyni i z pomocą metalowych opasek naprawiamy węża.

Niestety, po przejechaniu paru kilometrów sytuacja się powtarza. Znów montujemy węża, tym razem dużo mocniej. Po kolejnych 10 kilometrach temperatura znów idzie w górę, ale wąż wytrzymuje. Jednak płyn znajduje ujście gdzie indziej. Ciśnienie było tak duże że wybrzuszyło zbiornik od płynu chłodniczego przy czujniku i powstała dziura przez która wytryskuje płyn.

Obawiamy się że winny mógł być nowo wymieniony korek od zbiorniczka, który przestał odpowietrzać zbiornik i ciśnienie szukało ujścia aż je znalazło.

image

Z taką awarią na środku pustyni nic sami nie poradzimy. Wzywamy AAA czyli amerykańskie assistance (za 100$ mamy 8 wezwań w całych Stanach). Ponad godzinę zajmuje zamówienie przez telefon lawety! Po wysłuchaniu kilkunastu melodii „umilających” oczekiwanie na połączenie zostajemy 6-krotnie przełączani i musimy wszystkim powtarzać te same informacje czyli 16-cyfrowy numer klienta, nasze położenie, model i kolor auta itd. Numer mili oraz numer drogi okazują się dla Amerykanów niewystarczającymi informacjami aby nas zlokalizować. Nie rozumieją że stoimy przy drodze na środku pustyni i z uporem maniaka każą podać nam nazwę miejscowości w jakiej jesteśmy. Po dłuuugiej rozmowie wreszcie udaje się dogadać i zostaje po nas wysłana laweta.

image

Niestety rodzi się kolejny problem – laweta może zabrać tylko 4 osoby a jest nas 6cioro. Jedyne co mogą dla nas zrobić to wezwać taksówkę, ale jest koszt to co najmniej 500$ !! Jazda w holowanym busie jest niezgodna z prawem i niemożliwa.

Po szybkiej naradzie decydujemy, że 2 z nas musi schować się w busie na czas holowania.

Szybka gra w kamień-papier-nożyczki wyłania dwóch zwycięzców – Kuba i Pazia. Liczymy, że laweta przyjedzie nie wcześniej niż za godzinę, ale zostajemy zaskoczeni po 30 minutach podczas jedzenia obiadu z puszek! Karol leci zagadać kierowce, podczas gdy reszta ekipy nerwowo zasypuje poduchami i torbami Pazia i Kubę leżących na podłodze busa. Jakimś cudem udaje się im zmieścić i kiedy kierowca lawety podchodzi do busa zatrzaskują się drzwi a nasza czwórka stoi uśmiechnięta przy aucie jak gdyby nigdy nic.

Starszy siwy kierowca z akcentem z Teksasu patrzy to na nas to na busa podejrzliwym wzrokiem i pyta gdzie pozostałych dwóch, bo przez telefon mówiliśmy że jest nas szóstka. Szybko odpowiadamy, że pojechali już taksówką licząc, że podjeżdżając do nas nie zauważył ile osób krzątało się przy aucie. Dziadek sprawdza naszą kartę AAA i pakuje busa na lawetę.

Po ponad godzinie dojeżdżamy do celu, czyli do Lennego u którego będziemy nocować w Las Vegas (Lenny jest znajomym naszego pastora Marka z New Jersey i zaprosił nas na nocleg do siebie). Trafiamy do zamkniętego osiedla na uboczu Las Vegas. Lenny pokazuje nam pokoje. Spodziewaliśmy się, że będziemy spali na podłodze (co byłoby dla nas zdecydowanie wystarczające) a znajdujemy się w 2-piętrowym mieszkaniu z 3 sypialniami, 3 łazienkami, salonem, kuchnią, kominkiem i basenem! Do tego Lenny pokazuje nam pełną lodówkę i wręcza klucze do mieszkania, mówiąc że możemy się tu rządzić.

Takich luksusów w Las Vegas kompletnie się nie spodziewaliśmy i przerosły nasze najśmielsze oczekiwania co do tego miasta.

Lenny – dziękujemy za cudowne przyjęcie nas w Las Vegas!

Nasze książki

Cześć! Witaj na naszym blogu

Nazywamy się Karol, Ola i Gaja Lewandowscy, pochodzimy ze Świdnicy oraz Kielc i jesteśmy blogerami, podróżnikami i autorami 8 książek. Od kilkunastu lat podróżujemy po świecie starym kolorowym busikiem. W sumie przejechaliśmy ponad 500.000 km i odwiedziliśmy już ponad 60 państw na 5 kontynentach. Na tym blogu znajdziesz relacje z naszych podróży i porady jak organizować własne wyjazdy.

@2022 – Supertramp Karol Lewandowski, Busem Przez Świat