Dzień: 5.
Przejechane: 0 km (bus jeszcze nie odebrany ze statku, czeka na odprawę, ma być we wtorek)
Temperatura: 37 stopni Celcjusza
Do NY (Nowy York) ruszamy z samego rana, nasz wspanialy Pastor Marek znow podwozi nas z New Jersey na most Waszyngtona skad metrem jedziemy na Dolny Manhattan. Żeby Amerykanie nie mieli problemu z zapamiętaniem nazw ulic są one numerowane: podłużne to „avenue” (aleje) a poprzeczne to „street” (ulice). Bardzo łatwo jest się więc znaleźć a adres podaje się np. „na rogu 35tej i 5tej alei” (czyli np. jeśli jesteśmy na 32giej to musimy przejść tylko 3 ulice).
Ciekawy jest też sposób jeżdżenia na skrzyżowaniach. Po pierwsze w prawo można skręcać na czerwonym. Nikt też nie robi sobie problemu z przechodzenia przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle. Jeśli na skrzyżowaniu nie ma świateł to są znaki stop, ale.. ze wszystkich stron. Ten kto pierwszy podjedzie do stopa i się zatrzyma ten ma pierwszeństwo :).
Wysiadamy z metra i kierujemy się w dół Manhattanu. Najpierw Wall Street i setki „garniakow” ktorym nawet 40 stopni nie przeszkadza. Zeby zobaczyc Statue trzeba wyplynac z Manhattanu. Statek wycieczkowy jest drogi ale kombinujac po studencku udaje sie znalezc alternatywe – darmowy prom na Staten Island z ktorego pieknie widac Statue.
Wyplywamy i naszym oczom ukazuje sie panorama Manhattanu. Nie mozemy uwiezyc ze naprawde tu jestesmy!
Z promu idealnie widac Statue, ale wydaje sie duzo mniejsza niz myslelismy. Mimo to rejs robi niesamowite wrazenie.
Kierujemy sie na Chinatown. Ciezko w to uwiezyc ale doslownie wciagu kilku minut wszystkie napisy zmieniaja sie na chinskie (nawet Citi Bank, znaki i McDonald) a dookola sami Azjaci. Teleportujemy sie do Azji! Orientalne potrawy, stragany, lampiony i smoki. Za 2 dolary mozna zjesc ryz z miesem, napic sie prosto z kokosa i sprobowac owocu Dragon Fruit.
Za Chinatown zaczyna sie wloska dzielnica, Little Italia. Tu nawet slupy sa w kolorze flagi Wloch!
W miedzyczasie kontaktuje sie z nami Michal z NY i dolacza do nas. Zaproponowal ze pokaze nam NY jakiego sami nie zobaczymy. Idziemy najpierw do liczacego 150 lat irlandzkiego baru McSorley’a. Czas zatrzymal sie tu w miejscu! Dziesiatki obrazow, plakatow i wycinkow gazet, trabki, butelki i stare kola na suficie. Serwuja tu pyszne wlasne piwo.
Trafiamy do oryginalnego salonu fryzjerskiego – na wielkiej hali bez ladu i skladu klientow obsluguje kilkudziesieciu fryzjerow.
Michał zaprasza nas na nowojorska pizze sprzedawaną na „slice” (kawałki) w malej pizzerii na Brodwayu. Niesamowicie dobra, szczególnie po całym dniu chodzenia po NY!
Ustawiamy się w kolejce do Empire State Building, najwyższy budynek w NY. Wchodzimy do windy, która wbija nas w podłogę – w oka mgnieniu wjeżdżamy na 86 piętro gdzie znajduje się taras widokowy. Jest tak wysoko, że nogi robią się miękkie. Ale widok na Nowy Jork nocą – bezcenny. Przez godzinę zmieniamy tylko miejsce dookoła i napawamy się świetlistą panoramą.
Jest już po 1.00 w nocy ale idziemy jeszcze raz na Time Square – tym razem chcemy zobaczyć jak wygląda nocą. Oczywiście nie potrzeba tu żadnej lampy a i tak jest jasno jak w dzień. I tak jak w dzień znajduje się tu tłum ludzi. Time Square nigdy nie śpi. Pastor Marek mówi nam, że ostatni autobus do New Jersey odjeżdża o 1.30 więc gonimy na podziemny dworzec autobusowy na rogu 42. ulicy i 8. alei. Udaje nam się zdążyć i powoli wracamy autobusem na nocleg, po drodze przez okno autobusu wpatrując się jeszcze w panoramę Manhattanu widoczną z wybrzeża New Jersey. To był baaardzo długi dzień!
P.S.
Pierwsza wideorelacja po pierwszym tygodniu czyli w przyszły piątek 😉
P.S. 2
Ponieważ ponawiają się pytania o to który Wojtek został zatrzymany na granicy, wyjaśniamy: w naszej ekipie jest dwóch Wojtków dlatego dla rozróżnienia naszego filmowca Wojtka nazywać będziemy „Wojtkiem” lub „Wojciechem” a nasze myśliwy Wojtek to „Paziu”. Tak więc policja zatrzymała na granicy naszego filmowca Wojtka 😉
A żeby Wojtków było jeszcze trudniej rozróżniać to dodamy, że obaj są naszymi fotografami i dzielnie przemierzają Amerykę z aparatami. Jeśli więc będziecie się zachwycać naszymi zdjęciami to wiedzcie, że to ich zasługa. Natomiast specyficzne „półokrągłe” zdjęcia (obiektyw „rybie oko”) pochodzą z kamerki GoPro, z która lata Karol.