Dzień 63 – odcisk dinozaura i offroadowa wycieczka w busz – Mennica Wrocławska Australia Trip 2013-2014

by Karol Lewandowski

poniedziałek, 27.01.2014

 

DCIM\104GOPRO

Rano Zigi proponuje, że zabierze nas swoją terenówką w północną część ziemi aborygeńskich, gdzie nie ma już asfaltu a w buszu mieszkają kolejni hipisi.

Jego stara toyota ma wprawdzie tylko 3 miejsca a z tyłu drewnianą półkę z materacem do spania, ale bez problemu mieścimy się w 5 osób i jeszcze zabieramy psa. Po chwili kończy się asfalt a zaczyna się czerwona, szutrowa, bardzo szeroka droga. Zbyszek zjeżdża z głównej drogi i wjeżdża w busz. Wszystko jest mokre bo przez ostatnie dni codziennie padał tu deszcz. Samochód radzi sobie z każdą dziurą, kałużą i błotem a my razem z psem latamy na pace. W pewnym momencie Zbyszek zatrzymuje się i mówi, że droga robi się zbyt grząska i musimy zawrócić. I miał rację, bo próbując zawrócić zakopujemy się po uszy w błocie. Ale no worries! Zbyszek ma 2 łopaty i ręczną wyciągarkę.

DCIM\104GOPRO

Odkopujemy koła a wyciągarkę przyczepiamy z jednej strony liną do drzewa a z drugiej do zderzaka toyoty. Łapiemy za dźwignię wyciągarki i centymetr po centymetrze wyciągamy toyote z powrotem na drogę. Niezły gadget – musimy sobie sprawić taką wyciągarkę do busa :).

DCIM\104GOPRO

Wracamy na główną szutrową drogę i mkniemy dalej. Mijamy po drodze znak “droga zamknięta” ale Zbyszek nawet nie zwalnia. Kilometr dalej droga jest całkowicie zalana na odcinku kilkudziesięciu metrów a wody jest ponad kolana. Zigi wchodzi do wody, sprawdza dno, ogląda teren i mówi “spróbujemy”. Włączamy kamery, łapiemy się czego się da, pies z wrażenia aż wstaje i ruszamy! Wjeżdżamy do wody, auto spowalnia hamowane ścianą deszczówki, Zigi zmienia bieg, silnik wyje, miota nami na boki, w pewnym momencie nawet obraca nas o 90 stopni ale powoli przesuwamy się drugi brzeg. Udaje się! W takim razie uda nam się dostać do obozu badaczy wielorybów.

IMG_8344

Kilka kilometrów dalej pośrodku buszu Zigi się zatrzymuje. Dalej pójdziemy pieszo. Zabieramy plecaki, kapelusze i wodę i ruszamy. Kawałek dalej spotykamy zbiornik z wodą podłączony do pompy i dwa psy. Wychodzi do nas starszy Szkot, który tutaj mieszka. Nie ma koszulki ani butów i widać po nim że dawno nie widział innych ludzi. Wita się z Zigim, wymienią kilka zdań i obaj prowadzą nas do bazy. W porze suchej mają tu bazę badacze, którzy zajmują się liczeniem i badaniem wielorybów, które co roku podpływają tu do brzegów. Baza składa się z dużej, trochę rozsypującej się chaty w środku dżungli, wychodka, kilku ławek pod palmami i olbrzymiego szkieletu wieloryba na środku. W zeszłym roku wyrzuciło go na mieliznę jakiś kilometr stąd. Wielkość szkieletu jest imponująca a ponoć jest to jeden z mniejszych okazów. Szkot mieszka tu samotnie a zapytany czym się zajmuje odpowiada z uśmiechem “po prostu żyje”.

IMG_8337

IMG_8348

Zigi zabiera nas na klify, żeby pokazać nam plaże i pewną opuszczoną chatę. Kilka lat temu pewna para europejczyków z dziećmi dostała od Aborygenów pozwolenie żeby tu za darmo zamieszkać i zbudować swój dom w przepięknym miejscu przy samej krawędzi klifów z widokiem na cudowną plaże. Dostali tylko jeden zakaz. Do budowy domu mogli używać wszystkiego co tu znajdą poza kawałkami rafy, gdyż dla Aborygenów jest ona rzeczą świętą.

W połowie budowy podczas odpływu znaleźli w morzu kamień z odciśniętą nogą dinozaura. Zabrali go i wstawili razem z kilkoma innymi w ścianę swojego domu. Były to kawałki rafy. Kiedy wódz dowiedział się o tym co zrobili, zakazał dalszej budowy i wygnał ich z aborygeńskich ziemi. Wkrótce później rozpadła im się rodzina, mężczyzna wrócił do Europy a kobieta ponoć snuje się gdzieś po zachodniej Australii. Historia brzmi jak przypowieść i przypomina trochę historię Adama i Ewy wygnanych z raju.

Odcisk dinozaura ściągnął tu wielu badaczy, jego autentyczność została potwierdzona, rząd przeznaczył pół miliona na dalsze badania a w rafie w okolicach Broome ciągle znajdywane są kolejne ślady dinozaurów. Odkryto tu nawet kilkanaście nieznanych wcześniej gatunków.

IMG_8359

IMG_8363

IMG_8358

IMG_8354

Zrywa się deszcz więc chowamy się w ruinach domu i przeczekujemy ulewe. Później Zigi zabiera nas na platformę zbudowaną na klifie do obserwacji wielorybów. Dzisiaj nie udaje się wypatrzeć żadnego ale ponoć to z powodu pogody. Zigi opowiada, że są tu jedne z największych na świecie przypływów i odpływów, sięgające kilkuset metrów. Cofająca woda tworzy małe baseny w który często zostają uwięzione wielkie żółwie morskie i można tam pływać razem z nimi. Zrywa się kolejna ulewa, chowamy się pod platformą.

Zbyszek prowadzi nas na piękną dziką plaże na której znaleźli wieloryba. W Europie takie dzikie plaże są nie do pomyślenia, zaraz zrobiliby tu hotele, campingi i stoiska z jagodziankami. Zrywa się kolejna ulewa, ale tym razem nie mamy gdzie się zatrzymać więc szybkim krokiem idziemy w kierunku bazy. Po drodze zatrzymujemy się w obozie starszej kobiety, która mieszka tu sama, ale akurat jej nie ma. Obóz wygląda jak te z serialu “Lost”. Zbudowany ze wszystkiego co udało się znaleźć w okolicy, u góry plandeka rozpięta na drzewach a w środku tyle rzeczy że można dostać oczopląsu.

IMG_8377

 IMG_8379

IMG_8418

IMG_8407

 IMG_8402

Pada coraz mocniej więc wracamy do bazy, żegnamy się ze Szkotem i wsiadamy w toyote. Trzeba się pospieszyć bo inaczej deszcze odetnie nam drogę powrotną, bo gleba bardzo słabo wchłania tu wodę. Miejsce w którym drogą płynęła rzeka jest zalane jeszcze bardziej ale udaje się przejechać. Żegnamy się z Zigim i jedziemy do Broome na słynną plaże Cable Beach.

Plaża faktycznie całkiem spora ale mamy w pamięci dzikie plaże które pokazał nam Zigi i ta jakoś nie robi na nas wrażenia. Tak czy siak, widząc że lokalsi kąpią się w oceanie i pływają na deskach, trochę mniej boimy się występujących tu rekinów i meduz i my także wskakujemy do wody. Korzystamy jeszcze z darmowych prysznicy i opuszczamy Broome. Kiedy wyjeżdżamy rozpoczyna się niesamowicie czerwony zachód słońca za naszymi plecami. Niebo, asfalt i wszystko dookoła zalewa się czerwienią.

Nadrabiamy jeszcze jakieś 150km i na noc zatrzymujemy się na rest area gdzie pod dachem rozkładamy namioty. Pierwszy raz od wielu dni w nocy jest trochę chłodniej niż w dzień (może nawet z 15-20 stopni) i da się przespać w namiotach całą noc.

IMG_8423

IMG_8439

IMG_8444

Nasze książki

Cześć! Witaj na naszym blogu

Nazywamy się Karol, Ola i Gaja Lewandowscy, pochodzimy ze Świdnicy oraz Kielc i jesteśmy blogerami, podróżnikami i autorami 8 książek. Od kilkunastu lat podróżujemy po świecie starym kolorowym busikiem. W sumie przejechaliśmy ponad 500.000 km i odwiedziliśmy już ponad 60 państw na 5 kontynentach. Na tym blogu znajdziesz relacje z naszych podróży i porady jak organizować własne wyjazdy.

@2022 – Supertramp Karol Lewandowski, Busem Przez Świat