piątek, 24.01.2014
przejechane: 11756 km
Tydzień temu odpadło nam z busa koło i spędziliśmy tydzień w małej miejscowości w Australii Zachodniej, Kununurze naprawiając busa. Dzięki pomocy wielu osób udało się uporać z problemem i możemy ruszać dalej. Rano opuszczamy camping, niestety nie ma dziś właścicieli, Marka i Katheriny i nie możemy im podziękować za darmowe noclegi i pomoc w naprawie busa. Zostawiamy im książkę z listem i jedziemy na złom Marco. W podzięce za udostępnienie warsztatu i pomoc przy naprawie kupiliśmy mu pudło piwa, robimy sobie wspólne zdjęcie z nim i z jego synem Johnym i jedziemy do misata. W mieście wysyłamy kolejną serię pocztówek dla naszych fanów i nagrywamy materiał wideo dla TVNu, który skontaktował się z nami wczoraj z prośbą o krótki wywiad. Uzupełniamy zapasy i opuszczamy Kununurrę.
Do Broome mamy ponad 1000km, mamy w sumie ponad 5 dni opóźnienia ale powinniśmy się wyrobić do 25go lutego do Melbourne, skąd wylatujemy do Nowej Zelandii.
Po drodze, po 100km, mijamy miejsce w którym odpadło nam koło i ślad na asfalcie w miejscu gdzie bus uderzył w jezdnie. Mieliśmy bardzo dużo szczęścia, że nikomu nic się nie stało, że koło nie odpadło nam 5s wcześniej kiedy mijał nas olbrzymi road train, i że zniosło nas na drugi pas a nie na pobocze i w przepaść gdzie pewnie niewiele by z nas zostało..
Po drodze mijamy strasznie dużo krów, które jak głupie w ostatniej chwili przebiegają przez drogę przed samym samochodem. Zderzenie z taką krową może nieźle zmasakrować auto więc za każdym razem zwalniamy. Wydawało nam się, że to dzikie krowy, ale okazuje się, że są to po prostu krowy z olbrzymich hodowli liczących dziesiątki tysięcy sztuk i setki kilometrów (krowy są zaganiane quadami i helikopterami!). Pastwiska są tak olbrzymie, że nie da się upilnować wszystkich krów i wiele z nich biega sobie samopas i często zostaje potrąconych przez road trainy, które mają olbrzymie bullbary i widząc krowę nie muszą nawet zwalniać.
Udaje nam się przejechać jakieś 350km i rozbijamy się na noc w buszu przy rzece.