Dzień 41 – piąty dzień w outbacku, Devil’s Marbles i Allice Springs – Mennica Wrocławska Australia Trip 2013-2014

by Karol Lewandowski

niedziela, 5.01.2013

przejechane: 6.873 km

W nocy wypróbowaliśmy nowy namiot własnej konstrukcji – zrobiony z wielkiej moskitiery która przepuszcza tlen ale nie przepuszcza węży i pająków. Moskitierę rozwieszamy na linie, na dole dajemy materac a wszystkie szczeliny zaklejamy szarą taśmą. Pierwszy raz przesypiamy całą noc.

Wschód słońca cudowny – czerwień powoli zalewa okrągłe formacje skalne Devil’s Marbles. Aborygeni mówią, że są to jaja Tęczowego Węża, jednego z twórców świata. Faktycznie wyglądają dość mitycznie – wielki okrągłe skały, często poukładane na sobie, porozrzucane na płaskiej pustyni. Zabieramy po butelce wody i wspinamy się na skały. Widok z góry jest niesamowity, skały są porozrzucane w promieniu kilku kilometrów.

Przy drodze spotykamy bardzo dużo spalonych i porzuconych aut, które zostały pokonane przez outback. Taki widok sprawia że z niepokojem spoglądamy na naszego busa który miał już ponad 30 awarii, ale jak na razie podczas tej wyprawy sprawuje się świetnie (poza urwanym tłumikiem i blokującą się linką gazu ale takie małe awarie dodają tylko smaczku). Kiedy w outbacku zepsuje się samochód nie opłaca się go holować do mechanika – dlatego właściciele zabierają najcenniejsze rzeczy i łapią stopa na drodze a auto porzucają. W najbardziej gorących miejscach można spotkać nawet kilkanaście takich porzuconych aut. Zatrzymujemy się przy jednym z nich i zabieramy na pamiątkę tablice rejestracyjne z napisem “Outback Australia” 🙂

Pod wieczór wreszcie docieramy do Alice Springs, czyli jedynej większej miejscowości położonej w samym sercu Australii. Znajdujemy nawet supermarket i uzupełniamy zapasy wody i puszek ze spaghetti. Zatankowaliśmy też wszystkie zapasowe zbiorniki na paliwo (cena paliwa sporo droższa niż na wybrzeżu, bo diesel normalnie kosztował około 1,5$ a tu kosztuje ponad 2$ za litr – czyli prawie tak drogi jak w Polsce :P). Do Uluru mamy niecałe 500km więc jutro powinniśmy pokonać większość tej trasy a pojutrze cały dzień poświęcimy na zwiedzanie Uluru i okolic a później kierujemy się na Kings Canion (kolejne 400-500km) gdzie też spędzimy jeden dzień i wracamy powoli w górę Australii w kierunku Darwin.

Ciągle mamy dylemat czy powinniśmy wchodzić na Uluru. Z jednej strony jest to atrakcja turystyczna i do wspinaczki jest zrobiony nawet specjalny szlak z łańcuchami. Z drugiej strony jest to najświętsze miejsce Aborygenów i proszą oni żeby je uszanować i na górę nie wchodzić. Słyszeliśmy nawet wersję, że tych którzy religii Aborygenów nie uszanują spotykają potem różne nieszczęścia. Tylko skoro i te ziemie i park narodowy należy do Aborygenów (który kasują za wjazd 25$ od osoby!) i tak bardzo zależy im na tym żeby na górę nie wchodzić to dlaczego nie zrobią tam zakazu? Dodamy jeszcze, że na Uluru rocznie wchodzą setki tysięcy turystów z całego świata bo jest to najbardziej rozpoznawalny symbol Australii. No cóż, mamy jeszcze trochę czasu na zastanowienie, ale chyba obejście Uluru dookoła (około 10km) będzie wystarczająco satysfakcjonujące. Zobaczymy co zastaniemy na miejscu.

Pamiętacie jak kilka dni temu pisaliśmy o spotkaniu z dziennikarzem który poprosił nas o pozowanie do zdjęć w wodzie? Dziś dostaliśmy smsa od Łukasza, że nasze zdjęcie wylądowało na głównej stronie portalu www.news.com.au czyli jednego z największych portali informacyjnych w Australii! Artykuł dotyczył pogody i upałów oraz tego jak ludzie sobie radzą z upałami – a do tego zdjęcie ilustrujące to zjawisko czyli nasza ekipa pływająca w jeziorze koło Mount Isa. Dziennikarz poprosił też o nasze imiona i nazwiska, miał problem z ich zapisaniem więc dla żartów przedstawiliśmy mu jednego z nas jako “Grzegorz Brzęczyszczykiewicz”. I takie właśnie nazwisko wylądowało na głównej stronie australijskiego portalu informacyjnego i w gazecie w Brisbane 🙂

20140107-155353.jpg

20140107-155609.jpg

Nasze książki

Cześć! Witaj na naszym blogu

Nazywamy się Karol, Ola i Gaja Lewandowscy, pochodzimy ze Świdnicy oraz Kielc i jesteśmy blogerami, podróżnikami i autorami 8 książek. Od kilkunastu lat podróżujemy po świecie starym kolorowym busikiem. W sumie przejechaliśmy ponad 500.000 km i odwiedziliśmy już ponad 60 państw na 5 kontynentach. Na tym blogu znajdziesz relacje z naszych podróży i porady jak organizować własne wyjazdy.

@2022 – Supertramp Karol Lewandowski, Busem Przez Świat