Przy okazji naszej ostatniej podróży przez Alaskę i Kanadę mieliśmy okazję przetestować najnowszy gimbal przeznaczony do bezlusterkowców i lustrzanek. Poniżej kilka słów na temat tego jak się sprawdził.
Zobacz ceny tego gimbala (porównanie cen z różnych sklepów)>>
Sprzęt testowaliśmy przez prawie 3 miesiące, podczas realizacji ponad 70 filmów w trakcie podróży przez 3 Ameryki (filmy znajdziecie tutaj >>). Gimbala testowaliśmy razem z bezlusterkowcem Lumix Gh4 i zewnętrznym mikrofonem RODE (zestaw widać na zdjęciu).
Najpierw krótkie wytłumaczenie dla niewtajemniczonych – gimbal to specjalny „uchwyt” na którym mocujemy aparat i który służy do mechanicznej stabilizacji ujęć. Dzięki niemu ujęcie są płynne, aparat się nie trzęsie i mamy wrażenie jakby film był nagrywany z jadącego płynnie wózka. Najlepiej widać to na 2 poniższych filmach:
Plusy
- Cicha praca
- Szybkie ustawianie środka ciężkości dzięki systemowi śrub niewymagających śrubokręta
- Szybkozłączka do aparatu ( co nie jest takie oczywiste, w większości przyczepia się aparat na stałe, bo gimbal musi być wyważony, ale tu ten problem jest rozwiązany, co do milimetra możemy wyjąć aparat i włożyć go w to samo miejsce, dzięki linijce nadrukowanej na stopce ). Dodatkowo szybkozłączka jest z tą samą stopką co profesjonalne głowice do statywów, takie jak Benro, Manfrotto itp. wszystkie z systemem wsuwanym.
- Bardzo silny gimbal jak na swoje gabaryty, bo może udźwignąć 2 kg. Dawał radę nawet przy silnym wietrze – nagrywaliśmy na płynącej motorówce!
Minusy
- krótki czas pracy baterii
- śliska rączka nawet przy suchej dłoni
- kiepsko umieszczone przyciski i joystick (ręka z rączki zsuwa się na joystick i na nim blokuje, zmieniając położenie kamery)
- system świecenia diody jest mało czytelny, czasem nie wiadomo w jakim trybie pracuje gimbal
- wysoka cena – 2600 zł za zestaw z pojedynczym uchwytem (taki jak nasz) więc dosyć drogo dla półprofesjonalistów. Ale rekompensuje to jakość.