środa, 8.01.2013r
Z samego rana ruszamy na Uluru – chcemy tam spędzić jak najwięcej czasu. Na śniadanie zatrzymujemy się na punkcie widokowym i jemy ekskluzywne suchary z konserwą i ręcznie (młotkiem) mieloną kawą.
Uluru, czyli największy monolit świata, ma obwód około 10km, prowadzi tam kilka krótkich szlaków i jeden długi dookoła całej góry. Początkowo planowaliśmy tak jak inni turyści wejść na szczyt góry, ale mieliśmy wątpliwości – jest to najświętsze miejsce Aborygenów i proszą oni żeby nie bezcześcić góry. Postanawiamy uszanować ich prośbę i rezygnujemy z wejścia na górę. Wybieramy za to 4-godzinny szlak dookoła Uluru. Ostrzeżenia informują, żeby nie wychodzić na szlak po godzinie 11:00 i kiedy temperatura przekracza 35 stopni. Uznajemy, że ostrzeżenia dotyczą emerytów i pomimo tego, że jest ponad 40 stopni i samo południe to ruszamy na szlak. Zabieramy po 3 litry wody i kapelusze i smarujemy się filtrem 50-ką.
Szlak prowadzi przy samej górze i dopiero idąc tym szlakiem, można zobaczyć jak olbrzymie jest Uluru. Co chwila przechodzimy obok jakiś jaskini, wąwozów i świętych miejsc w których odbywały się aborygeńskie rytuały.Wiele miejsc ma zakaz fotografowania – zostaną uwiecznione tylko w naszych głowach. Słońce góruje nad naszymi głowami i sprawia, że idzie się bardzo ciężko. Tym bardziej można poczuć potęgę Uluru.
Po powrocie podjeżdżamy do Cultural Center gdzie w klimatyzacji odpoczywamy przez godzinę oglądając filmy o tym jak aborygeni widzą Uluru. Uluru jest bardzo turystycznym miejscem, dla bogatych turystów zbudowano tu nawet resort na środku pustyni! Z basenami, marketami i ogólnie na wypasie. Dla takich właśnie turystów przygotowano też wiele atrakcji – lot helikopterem nad Uluru, przejażdżka na wielbłądach, czy kolacja na pustyni przy stolikach z białymi obrusami.
Później ruszamy na drugą atrakcję tego parku narodowego – góry Kata Tjuta. W lokalnym języku oznacza to “wiele głów” i jest to zbiór wielu olbrzymich monolitów trochę podobnych do Uluru, jeden z nich jest ponoć nawet wyższy niż Uluru. Udaje nam się przejść tylko dwukilometrowy szlak – reszta jest zamknięta z powodu ekstremalnie wysokich temperatur. Pod Kata Tjuta spotykamy Polaków – Olę i Tomka, którzy prowadzą bloga o życiu w Chinach – www.pojechana.pl a teraz przez kilka tygodni podróżują po Australii.
Wieczorem jedziemy znów na zachód słońca nad Uluru a potem zbieramy drewno na opał i razem z Pojechanymi jedziemy na ognisko i nocleg na naszą sprawdzoną miejscówką na dziko pod Uluru.