Dzień 43
Z samego rana jedziemy na drugi koniec San Francisco, do naszego mechanika Grzegorza, który pomoże nam naprawić busa. Trafiliśmy do niego dzięki Pawłowi z Interameryki. A co jest do naprawy w busie? Przede wszystkim wyskakujący piąty bieg, poza tym zardzewiałe i przeciekające przewody hamulcowe i nie działający wentylator od chłodnicy.
Po wjechaniu na podnośnik okazuje się, że najpierw musimy pozbyć się kilku kilo soli z Salt Lake, które dalej mamy na podwoziu. Po powrocie z myjni znów podnosimy busa. Całe przewody hamulcowe do wymiany a my zabieramy się do wymontowania skrzyni co zajmuje kilka godzin.
W międzyczasie choć na chwilę wybieramy się na krótki rekonesans po SF – pod słynny Golden Gate, który jest oczywiście okryty mgłą i na Lombard Street gdzie po stromych uliczkach jeżdżą słynne tramwaje. To tu kręcono reklamę Sony Bravia z tysiącami piłek kauczukowych spadających ulicą.
San Francisco, które znamy z filmów to nie do końca to co zastajemy tu na miejscu. Z filmów kojarzyliśmy je jako bardzo ciepłe i słoneczne miasto. W rzeczywistości miasto jest przez większość czasu spowite mgłą znad oceanu (co jest lekko depresyjne) i jest tu dosyć chłodno – musimy chodzić w długich spodniach i bluzach – nie tego spodziewaliśmy się po słonecznej Kalifornii!
Dlaczego więc w filmach jest inaczej? Bo są kręcone przez 3 słoneczne miesiące w roku. Od września do listopada kręcone są tu wszystkie filmy, a potem na 9 miesięcy przemysł filmowy w mieście praktycznie zamiera. Kolejny dowód na to, że telewizja kłamie 😉