Dzien 77

Budzimy sie przed wschodem slonca. Tasha czeka juz na nas przy drzwiach gotowa do drogi. Szybko zakladamy klapki i ruszamy na piechote w strone plazy. Dom Tashy jest polozony 2 ulice od wybrzeza wiec dochodzimy na miejsce w niecale 10 minut. Tasha nie zamyka drzwi wejsciowych a garaz zostawia otwarty na osciez. Kiedy widzi nasze zdziwienie, odpowiada ze tu jest bezpieczna dzielnica, nikt nigdy nikogo nie okradl a wszyscy wszystkich znaja wiec szkoda czasu na zamykanie drzwi.

Zostawiamy nasze klapki pod palmami przy wejsciu na plaze i na boso idziemy na brzeg. Slonce leniwie wschodzi na horyzoncie ale my kierujemy swoj wzrok pod nogi. Morze wyrzucilo na plaze nie dziesiatki, nie setki, ale tysiace pieknych muszli! Doslownie mozna by je nabierac lopatami.

Tasha mowi nam ze w tym rejonie wystepuje bardzo duzo rekinow przez co mozna tu znalezc zeby rekinow. Niestety pora roku jest niezbyt sprzyjajaca – zazwyczaj znajduje sie je w zimie, a teraz jest to bardzo trudne. Mimo wszystko probujemy szczescia i rozpoczynamy poszukiwania. Zab rekina bardzo ciezko dostrzec w piasku bo wtapia sie w tlo pelne muszli i piasku.

Po godzinie zaczynamy watpic w istnienie zebow rekina i slowa Tashy. Alex przychodzi do nas na chwile sprobowac swoich sil. Zanuza rece w oceanie i wyciaga garsc muszli. Wydaje triumfalny okrzyk, ale nikt z nas nie reaguje bo wszyscy sa pewni ze robi sobie z nas zarty. Ale Alex wyciaga rece i naszym oczom ukazuje sie… olbrzymi ZAB REKINA! Miala niesamowite szczescie i trafila za pierwszym razem podczas gdy pozostalym nie udalo sie przez tak dlugi czas nic znalezc. Tasha przybiega zobaczyc znalezisko i mowi ze to niezwykle rzadki okaz – zab Rekina Tygrysiego.

Wszyscy zazdroszcza zdobyczy i wzmazaja swoje poszukiwania. Po kilku godzinach wszystkim poza Kuba udaje sie odnalezc zeby rekina ale nikt nie znajduje juz tak duzego okazu.

Po śniadaniu znów wracamy nad słoneczny ocean i Tasha zabiera nas na lekcje paddleboardingu. Jest to rodzaj surfingu na desce ale z wiosłem. Początkowo każdy z nas ma problem z przepłynieciem się nawet na kolanach i co chwila wpadamy po wodzie przewracani przez fale. Ale już po kilku chwilach, dopingowani przez Tashę która okazała się świetnym trenerem dzielnie stoimy i dzierżymy wiosło i mkniemy wśród fal – świetna sprawa!

Tasha zabiera nas jeszcze do szpitala dla żółwi – na plaże przy Juno Beach przypływają żółwie morskie aby złożyć w piasku swoje jaja. Ludzie ze szpitala dla żółwi zajmują się wyłapywaniem chorych i zranionych osobników. Znajdują się tu specjalne oszklone baseny z żółwiami w różnym wieku, a nawet sala operacyjna dla żółwi!

Po całym wspaniałym dniu musimy pożegnać się z Tashą i podziękować jej za gościnę – jedziemy do Miami!

zwierzeta australia pajaki kangury weze

Nasze książki

Cześć! Witaj na naszym blogu

Nazywamy się Karol, Ola i Gaja Lewandowscy, pochodzimy ze Świdnicy oraz Kielc i jesteśmy blogerami, podróżnikami i autorami 8 książek. Od kilkunastu lat podróżujemy po świecie starym kolorowym busikiem. W sumie przejechaliśmy ponad 500.000 km i odwiedziliśmy już ponad 60 państw na 5 kontynentach. Na tym blogu znajdziesz relacje z naszych podróży i porady jak organizować własne wyjazdy.

@2022 – Supertramp Karol Lewandowski, Busem Przez Świat