Dzień 69
Zostajemy obudzeni przez temperaturę – już około 8mej rano w namiotach jest ciepło jak w saunie i szybko wychodzimy na zewnątrz. W nocy było za ciemno żeby zobaczyć okolicę ale nie spodziewaliśmy że jesteśmy w takim pięknym miejscu – rajska plaża z białym piaseczkiem, czysta lazurowa woda i góry w tle. Jak w raju!
Meksyk jest o wiele tańszy niż USA więc za nasze 8$ dziennie stać nas na to żeby stołować się w restauracji. Nemo rozmawia z właścicielem i załatwia że jeśli będziemy jeść tylko w tej restauracji to będziemy mieli niższe ceny i darmowe napoje do wszystkich posiłków. Za niecałe 3 dolary na osobę dostajemy wielką jajecznicę z tostami, ziemniakami i niekończąca się dolewką kawy. Przez ostatnie kilka dni w miasteczku padał deszcz (zdarza się tu bardzo rzadko, bo dookoła jest pustynia) więc niektóre drogi są pozalewane albo zasypane mułem.
Przechadzamy się po miasteczku które wygląda na trochę opuszczone (jesteśmy jedynymi turystami). Nie ma turystów, za to wojska nie brakuje. W centrum spotykamy kilkudziesięciu żołnierzy z karabinami którzy mają próbę musztry. Kolejnych kilkunastu stoi na rogach ulic pilnując porządku.
Cały dzień spędzamy na leniwym plażowaniu, graniu w piłkę i pływaniu. Morze jest o wiele cieplejsze niż ocean – woda ciepła jak w wannie! Miejscowi meksykanie co chwila przychodzą do nas proponując nam świeże owoce, taco, ręcznie robione hamaki, biżuterię i wiele innych.
Na obiad jemy pyszne specjały meksykańskie – pełny talerz za niecałe 5$!
Wieczorem znów rozpalamy ognisko na plaży, delektując się meksykańskim piwem i wysłuchując opowieści Nemo na temat odwiedzonych przez niego 147 państw i najpiękniejszych miejsc na świecie.