Dzień 45, sobota 18.08.2012
przejechane: 10 353 km
Dzis ruszamy w druga strone San Francisco. Mieszkamy na polskiej parafii w samym centrum SF wiec wszedzie mamy blisko i pomimo awarii busa ktory stoi u mechanika (naprawiamy wybijajacy 5ty bieg) mozemy w miedzyczasie zwiedzac. Nasz mechanik (Polak Grzegorz) zawiozl juz wymontowana skrzynie do lokalnego speca od skrzyn manualnych (bardzo ciezko znalezc kogos kto potrafi naprawic nieautomatyczna skrzynie) wiec mamy nadzieje ze uda sie dzis uruchomic auto.
Odwiedzamy dawną dzielnice hipisow skupiajaca sie przy skrzyzowaniu ulic High street i Ashbury street. Ze względu na bardzo tanie ceny ceny domów w latach 60’/70′ osiedliło się tu bardzo wielu hipisów i studentów. Dziś jest tu duzo ciekawych kolorowych domow i sciennych malowidel, ale sklepy z bardzo drogimi „hipisowskimi” ciuchami i pamiatkami raczej nie pasuja do klimatu oryginalnych hipisów.
Wreszcie dochodzimy do Golden Gate Park, ktory jest lokalnym Central Parkiem. Ciagnie sie kilka kilometrow az do morza ale pierwotny projekt zakladal ze bedzie przecinac w poprzek cale miasto. Siadamy na szczycie „hipi hill” z widokiem na park. Az roi sie tu od hipisow spod ciemnej gwiazdy, ktorzy co chwile zaczepiaja obcokrajowcow i proponuja sprzedaz narkotykow.
Wieczorem dostajemy informacje ze niestety naprawa przedluzy sie z powodu oczekiwania na dostawe czesci z Las Vegas, a ze jutro jest niedziela i nikt nie pracuje to musimy czekac do poniedzialku. Cale szczescie ze dzieki ksiedzu Tadeuszowi mamy gdzie spac i ze znajdujemy sie w tak ciekawym miejscu jak San Francisco – bedzie okazja dokladnie zwiedzic miasto i wczuc sie w jego klimat.