Dzien 3
W nocy wjechalismy do Czech. Cala trase do Rzymu chcemy przejechac bocznymi drogami bez autostrad, zeby oszczedzic na platnych drogach.
Przez noc przejezdzamy cale Czechy i wjezdzamy do Austrii od strony Linz i jedziemy na Salzburg. Jedziemy nad alpejskie jezioro Attersee, nad ktorym bylismy na naszej pierwszej wypawie 3 lata temu.
Dookola jeziora trwa wlasnie rajd rowerowy i wszystkie drogi sa zamkniete ale Tomek z Piotrkiem podchodza do policjantow i zalatwiaja nam przejazd na druga strone.
Trafiamy na piekna polane nad samym jeziorem. W poblizu boiska, lazienki a nawet prysznic. Parkujemy busy i rozbijamy obozowisko – stolik, krzeselka, koce, rozpalamy kuchenke zeby zrobic zupki chinskie.
Siadamy na brzegu jeziora, wpatrujemy sie w jego tafle i w monumentalne gory dookola. Te same, na ktore patrzylismy 3 lata temu. One nic sie nie zmienily a my nie mozemy sie nadziwic ile od tamtego czasu zmienilo sie w naszym zyciu i jak bardzo przez te kilka lat rozwinal sie nasz projekt.
Tak jak wtedy patrzymy na strome szczyty dzielace nas od Wloch z niepokojem i zastanawiamy sie czy tym razem uda sie wygrac pojedynek z Alpami i przejechac bezawaryjne na druga strone.
Wyjmujemy z busa pilki do nogi, do siatkowki i do rugby oraz frisbee i rozpoczynamy gre w wielkim kole w te wszystkie sporty na raz. Kupa smiechu i biegania a po godzinie wszyscy padaja zmeczeni.
Nasza ekipa skladajaca sie z 11 w wiekszosci zupelnie obcych osob dogaduje sie zadziwiajaco latwo i z dnia na dzien zaczynamy tworzyc coraz bardziej zgrana grupe.
Wieczorem podjezdzamy zrobic jeszcze zdjecie busa w tym samym miejscu co na pierwszej wyprawie i ruszamy na noc w kierunku Wloch.
Przed nami Alpy, ktore juz raz nas pokonaly.